Autor: Ewa Turzańska
„Pomaganie to specyficzna forma relacji z innymi ludźmi, jest to działanie na korzyść człowieka, dążące do poprawy jego sytuacji materialnej, zmniejszenia jego cierpień psychicznych czy doskonalenia umiejętności życiowych”
Anna była atrakcyjną kobietą. Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie pomyliła drzwi. Na szyi miała złoty łańcuszek, na palcach pierścionki i nie wyglądała na osobę potrzebującą pomocy. Zanim zdążyłam zapytać się, z czym przychodzi, rozpłakała się i tak już było przy każdej rozmowie. Płakała nieustannie, u mnie w biurze, na ulicy i w domu. Zastanawiałam się, kto ją tak skrzywdził? Po pewnym czasie usłyszałam jej smutną opowieść. Mąż bił ją nieustannie, wielokrotnie łamał jej szczęki, wybijał zęby i wyrzucał z domu. Naprawdę trudno było tego słuchać. Chodziła wtedy po ulicach albo szukała schronienia u koleżanek, ale zawsze wracała do domu, bo przecież mieli dwoje dzieci. Po kolejnym pobiciu trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie stwierdzono u niej silną nerwicę. Uciekła od męża, zabierając ze sobą dzieci. Niespodziewanie straciła pracę i została bez środków do życia. Wówczas stanęła w drzwiach ośrodka pomocy społecznej z ostatnim złotym łańcuszkiem na szyi i kilkoma groszami w kieszeni. Umówiłyśmy się na rozmowę w jej mieszkaniu. Kiedy wsłuchiwałam się w jej historię, szukałam w głowie jakichś słów pocieszenia, ale wszystko wydawało mi się wytartymi frazesami. Jak długo można tak płakać? Słuchałam jej. Zaczęłyśmy wspólnie opracowywać strategię wyjścia z jej trudnej sytuacji życiowej, ustaliłyśmy cele, jakie Anna chce osiągnąć i małymi krokami dążyłyśmy do ich realizacji. Moja klientka szukała pracy, chodziła na szkolenia, a ja starałam się, jak mogłam, wspierać ją finansowo, emocjonalnie - i duchowo. Podczas długich rozmów zapewniałam ją o Bożej miłości. Po dwóch latach moja klientka znalazła stałą pracę. Po-dziękowała mi za szczere zaangażowanie w jej życie. Nazwała mnie przyjacielem.
„Pomaganie to specyficzna forma relacji z innym człowiekiem”
Zastanów się nad własnymi motywacjami. Czy chcesz być z człowiekiem potrzebującym pomocy w relacji? Czy będziesz w stanie zanurzyć się w historii jego życia i wysłuchiwać jego zwierzeń, niejednokrotnie brutalnych przeżyć, których nigdy dotąd nikt nie chciał usłyszeć? Wielu moich klientów przychodziło do mnie tylko po to, by ich wysłuchać. Byłam dobrym słuchaczem, potrafiłam przeżywać emocje innych ludzi z nimi. Zdarzyło mi się, podczas jednej z takich rozmów tak bardzo zaangażować, że... straciłam dowód osobisty – mój rozmówca był niegdyś znanym kieszonkowcem w naszym mieście i po prostu wykorzystał moją naiwność. Teraz jestem bardziej ostrożna.
Tak więc po jednej stronie stoi on, a po drugiej ty. Czy podzielisz się z nim własnym życiem, czy może będziesz zbyt dumny, żeby zniżać się do jego poziomu? Zdrowa relacja z innym człowiekiem (również biednym) zakłada pewną równość. Może jesteś bogatszy, bardziej wykształcony, masz szczęśliwą rodzinę, ustabilizowaną sytuację życiową i mnóstwo tak zwanych dobrych rad. Ale on ich nie potrzebuje. Potrzebuje zaangażowania, co oznacza, że jakaś część twojego życia stanie się jego życiem. Jako profesjonalista zalecam pewien umiar, ale czy jesteś gotowy na taką ewentualność?
„Jest to działanie na korzyść człowieka...”
Ustalanie działań zmierzających do poprawy czyjejś sytuacji jest bardzo trudne, ponieważ nie ma dwóch osób znajdujących się w takiej samej sytuacji życiowej. Nakłada się na to wiele czynników. Najważniejszą rzeczą jest trafna diagnoza (bo zdarzają się też nietrafne), czyli ustalenie rzeczywistego problemu, który mamy do rozwiązania. Pracowałam kiedyś z klientką, która nie mogła znaleźć pracy. Sądziłam, że to jest przyczyną jej trudnej sytuacji, ale okazało się, że problem był zupełnie inny. W jej domu dochodziło do przemocy ze strony męża, co owa kobieta starała się ukryć przede mną. Gdy ustaliłyśmy rzeczywisty problem, nie chciała go rozwiązać, za bardzo się bała. Po zmianie rejonu pracy dowiedziałam się, że nie żyje. Zmarła na zawał serca, miała 35 lat i zostawiła troje małych dzieci.
Musisz wiedzieć, że drugi człowiek nie zawsze przychodzi po prawdziwą pomoc. Często oczekuje, że dasz mu pieniądze i rozejdziecie się, a on zaspokoi swoje potrzeby (jedzenie, alkohol, narkotyki, itp.). Biedni ludzie myślą, że nie mają perspektyw, nie żyją przyszłością, nie planują, potrzebują tu i teraz. Warto ustalić cel, do którego razem będziecie zmierzać.
„...dążące do poprawy jego sytuacji materialnej”
Trudno jest żyć, gdy człowiek jest głodny. Jeśli możesz, zawsze wspieraj potrzebujących. Nie muszą to być pieniądze. Ludzie potrzebują jedzenia, ubrań, butów, mebli, środków higienicznych, słodyczy, itp. Dla naszych klientów organizowałyśmy paczki żywnościowe na Święta, które zawierały proszek do prania, szynkę i czekoladę. Wiele osób nigdy nie dostało takich prezentów. Możesz być pierwszym, który takiego kogoś obdarował. Pomoc materialna konkretnej osobie przyniesie lepsze efekty niż wrzucenie dla spokoju sumienia paru groszy do puszki.
„...zmniejszenia jego cierpień psychicznych”
Już sam fakt wysłuchania człowieka powoduje, że czuje się on lepiej. Tajemnica jego życia zostaje ujawniona, a jeśli naprawdę przychodzi z prośbą o pomoc, jest na dobrej drodze do wyjścia z trudnej sytuacji. Nie zawsze będziesz w stanie pomóc sam. Nie bierz wszystkiego na swoje barki, bo długo tego nie uniesiesz, a nie na tym ma polegać pomoc. Gdy stwierdzałam, że problem wymaga fachowej pomocy, prosiłam o nią specjalistę. Zdarzały się również niebezpieczne sytuacje. Kiedyś wchodziłam w patologiczne środowisko ze specjalistą, który na klatce schodowej „umierał” ze strachu. W środku dostaliśmy bardzo mocną herbatę w brudnych szklankach. Gospodyni (potężna kobieta, prawdopodobnie chora psychicznie) stanęła w drzwiach pokoju i powiedziała nam, że nie wyjdziemy stąd, dopóki nie wypijemy herbaty. Nie było odwrotu, herbatę wypiliśmy, a nasza gospodyni była zachwycona gośćmi. Dopiero wtedy zaczęła opowiadać o swojej rodzinie.
„...doskonalenia umiejętności życiowych”
Ludzie biedni nie wiedzą jak żyć, bo nikt ich tego nie nauczył. Prawdopodobnie nikt nie nauczył tego również ich rodziców. Gdy otrzymują pieniądze, wydają je na rzeczy, na które ich nie stać. Wielokrotnie opadały mi ręce, gdy moja klientka kupowała córce buty za cały pieniężny zasiłek. Następnego dnia znów przychodziła po pomoc. Inna co roku rodziła dzieci, a na delikatne sugestie, że nie stać jej na to, odpowiadała wulgarnie, że to nie moja sprawa.
Jeśli masz jakieś umiejętności, które pomogłyby innym, podziel się nimi. Możesz uczyć języka obcego, obsługi komputera albo geografii. Możesz uczyć pisania listów motywacyjnych, umiejętnego wydawania pieniędzy, gotowania, itp. Wymaga to czasu i cierpliwości, a na efekty czasem długo trzeba czekać, ale taka jest cena prawdziwej pomocy.
Pamiętaj jednak, że najważniejszą rzeczą jest, żeby osoba, której pomagasz, poznała Boga...