Od jakiegoś czasu mamy w domu stałe łącze. Dla tych, którzy nie lubią techniki, komputerów i Internetu – proszę zwrócić się o wyjaśnienia do bardziej kompetentnych osób, ja na pewno tłumaczyłabym to niekonkretnie i zawile. Tak więc mamy stałe łącze, co umożliwia mi jako ginącemu gatunkowi kury domowej - i świadomie stosuję to określenie, bo nic do niego nie mam – kontakt ze światem zewnętrznym za pośrednictwem komputera! Pławiłam się więc z radością w niezliczonych stronach chrześcijańskich dla kobiet (niestety oczywiście amerykańskich), czytałam artykuły. Było tego tak dużo!

W końcu za namową mojej siostry trafiłam na polskie forum dla mam – całkiem świeckie, ale bardzo ciekawe i przydatne. Można wymieniać się informacjami o zdrowiu, pielęgnacji dziecka, o wychowaniu, można się wyżalić, pogadać – istny raj dla kobiecej natury! Stąd też bierze się moja najnowsza anegdota o kobiecej naturze – okazuję tu niewątpliwie brak solidarności kobiecej, ale przecież trzeba się umieć śmiać z siebie samego... Jakże charakterystyczne były tematy listów wysyłanych na forum pod tytułem: “Tu możesz się wyżalić, poradzić...”. Listy typu “Nienawidzę swojej matki!” albo “Mąż nie pomaga mi przy dzieciach”, były tuż obok “Farbowanie włosów a ciąża” czy też “Fryzjer z idola, kto go zna?”. Ach te kobiece problemy... Ale dość już uszczypliwości, do rzeczy. Dość szybko sama zaczęłam wysyłać porady zdrowotne, odpowiadać na pytania i bardzo mi się to podobało! Czułam się taka kompetentna i potrzebna!

“Szukam wierzących mam”

W końcu po paru dniach częstej obecności na forum sama z drżeniem serca wysłałam list zatytułowany “Szukam kontaktu z wierzącymi mamami”... Starałam się w treści jasno określić co rozumiem pod określeniem “wierząca” ale nie odsłoniłam się całkowicie tzn. nie napisałam, że nie jestem katoliczką. Ku mojej radości (połączonej z ogromną ekscytacją) zaczęłam dostawać coraz to nowe odpowiedzi! Jedna z dziewczyn zaproponowała nawet, żebym sama założyła prywatne forum dla wierzących mam, a ona bardzo chętnie się dołączy. No i zaczęło się... Moje emocje pracowały na wzmożonych obrotach, w głowie radość mieszała się z niedowierzaniem, obawami, pytaniami do Boga “Co dalej?”. Następnego dnia rano odkryłam nowe listy, wszystkie bardzo pozytywne i zachęcające. Napisałam więc sama na forum, że się modlę (za mądrą namową męża, który ma błogosławioną umiejętność wylewania mi zimnej wody na głowę w odpowiednich momentach) i poszłam z dziećmi na spacer. Na spacerze myślałam nadal o tym wszystkim i przeszło mi przez głowę, że właściwie powinnam spodziewać się problemów, bo jeżeli Bóg w tym działa, to wiadomo, że i ktoś inny spróbuje się wmieszać i przeszkadzać. Wróciłam ze spaceru, chciałam sprawdzić czy jest coś nowego dla mnie na forum i ...... Internet nie działał!

Problemy

Moja początkowa interpretacja tej sytuacji była jednoznaczna: “Zły się wmieszał i próbuje mi tu wszystko zepsuć!”. Zadzwoniłam do męża do pracy, który miał tylko czas by mnie uspokoić i poradzić, żebym ten czas poświęciła na zdystansowanie się do całej sprawy i modlitwę. Dzwoniłam do znajomych mam z kościoła z prośbą o modlitwę, ale oczywiście żadnej nie było w domu (choć zazwyczaj wiele jest w domu z małymi dziećmi)! Potem odbyłam dwie pouczające rozmowy ze znajomym bratem i z pastorem. Oboje (jak to mężczyźni) uspokajali mnie i powiedzieli parę ważnych rzeczy: Bóg na to zezwolił, to znaczy, że ma to jakiś sens. Mam nie brać tego wszystkiego na siebie, bo tak naprawdę to Bóg ma działać, a ja mam być tylko Jego posłusznym narzędziem. Mam się modlić i słuchać Boga. Wszystko to było prawdą i trochę demaskowało moje błędne nastawienie. W którymś momencie zaczęłam myśleć, że to JA działam i że beze mnie nic się nie obejdzie, że to JA zostawiam te kobiety na forum bez pomocy. Zapomniałam, kto tak naprawdę ma kontrolę nad tym wszystkim, co się stało i co będzie dalej. Myślałam, że jeżeli nie ja, to kto?

A Bóg poradził sobie beze mnie...

W końcu zadzwoniłam do znajomego, który ma dostęp do Internetu i poprosiłam, żeby sprawdził co się dzieje. Okazało się, że właśnie powstało prywatne forum dla wierzących mam, które założyła inna mama, myśląc, że ja się waham... 

Wnioski

Tak więc faktycznie, Bóg poradził sobie beze mnie. Może więc lepiej będzie być na tym forum, ale nie jako jego założycielka? Forum, które powstało jest międzywyznaniowe, więc prawdopodobnie większość zainteresowanych nim mam to albo nawrócone katoliczki, bądź osoby szukające Boga albo osoby całkiem niewierzące. Będąc założycielką takiego forum miałabym zapewne wiele wątpliwości jakie listy na nie dopuszczać, jakie nie... Bóg bardzo namacalnie powstrzymał mnie przed wybieganiem do przodu bez czekania na Niego. 

Czego się nauczyłam z tej sytuacji i rozmów z Bożymi ludźmi? To Bóg działa i On jest odpowiedzialny za swoje dzieło – sprawił, że to forum powstało bez mojego udziału – mała lekcja pokory dla mnie. Być może moja rola polegała tylko na tym, że nie bałam się poruszyć tematu wiary na świeckim forum internetowym? Może to mało, ale z drugiej strony, okazało się, że Bóg przygotowywał to wcześniej i było to dojrzałe do realizacji – ale nie przeze mnie. Mamy być posłuszni, ale Bogu, a nie własnym wizjom na rozwiązanie sytuacji. Czasem wystarczy drobna rzecz, a zaczyna się dziać coś Bożego.

Zrozumiałam, że czasem jestem jak koń wyścigowy, który gdy tylko poczuje, że ma jechać, pędzi przed siebie do przodu, nie czekając na jeźdźca... Dlatego Pan Bóg musiał mi trochę “przytrzymać cugle”, żeby przypomnieć, kto tak naprawdę prowadzi...

W tym, co chcę robić dla Boga jest dużo entuzjazmu. Pewnie to dobrze, ale muszę być otwarta na Jego ostateczną formę dla tego dzieła, muszę pamiętać, że robię to dla Niego, a nie dla spełnienia swoich własnych (czasem nawet nieuświadomionych) ambicji wspaniałej służby dla Boga. Tak, aby to co będę robić przynosiło chwałę Jemu, a nie mnie. 

Pewnie zostanę na tym forum dla wierzących mam. Pewnie będę jego aktywną uczestniczką. Ale będę pamiętać o tym, kto jest moim kierownikiem i modlić się do Niego o prowadzenie. Może nawet założę własną stronę internetową, kto wie? Pan Bóg przypomniał mi jednak: “nic o mnie beze mnie” i będę o tym pamiętać.

“On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” Ew. Jana 3:30

Post scriptum

Minęło już trochę czasu, jestem na forum. Nawiązuję kontakty z kobietami szukającymi Boga. Jeśli któraś z wierzących kobiet (choć panowie też są mile widziani) chciałaby “posiać” trochę Bożego Słowa i świadczyć o swojej wierze w ten sposób podaję adres: www.edziecko.pl  – i trzeba wejść na “forum”. Forum jest prywatne, nazywa się “Wychowanie w wierze”. Zapraszam! 

 

Autor: Marzena Tokarska